Horror z Drzewicy może się powtórzyć. Domy pomocy wołają o pomoc
Poseł poszedł do chorych Ale byli i tacy, którzy ruszyli na pomoc. Już po kilku dniach epidemii Sanepid wyraził zgodę na powrót do pracy personelu. Podobne rozwiązania stosowano już z sukcesem w innych DPS-ach. Dyrektor domu w Drzewicy Agnieszka Brola obdzwoniła wiec swój personel prosząc o dobrowolny powrót do pracy tych, którzy czują się na siłach. Zdecydowało się 10 osób, w tym dyrekcja i księgowe. Sześć osób było zdrowych, cztery zakażone opiekunki za zgodą sanepidu skierowano do pracy z chorymi. W wielkanocny poniedziałek do ekipy DPS-u dołączył jako wolontariusz opoczyński poseł Robert Telus (PiS). Przez trzy dni karmił podopiecznych, zaprowadzał do łazienki, przebierał i pocieszał. Okazywał cierpliwość i serce. - Niech pan mi powie, kiedy to wszystko się skończy? - pytała go za każdym razem jedna z leżących staruszek. Nie potrafił odpowiedzieć, ale starał się pocieszyć. Poseł Telus przyznaje, że bał się zakażenia. Obawy miała też jego rodzina. 13-letnia córka płakała, gdy wchodził do DPS-u. Ale później przysłała SMS-a z informacją, że rozumie jego decyzję. Sam poseł chciał pomóc potrzebującym, ale chciał też zachęcić innych do pomocy. - U wielu ludzi jest iskra w sercu i chcą pomagać - mówi. Swój pobyt nazwał najlepszymi rekolekcjami w życiu. Za kilka dni będzie wiedzieć, czy uniknął zakażenia. Nie był jedyny. Razem z nim najgorsze dni w Drzewicy spędziło dziesięciu pracowników DPS-u, w tym kierownictwo i dwie księgowe. Dobrowolnie zostały też cztery zakażone pracownice, które nie miały objawów i zdecydowały się zająć zakażonymi. Jako wolontariusze pracowało też dwóch terytorialsów ( wykonywali czynności porządkowe) i wicedyrektor Centrum Edukacji i Rozwoju w Opocznie Sebastian Katana. Gotowi byli kolejni kandydaci, w tym dwie zakonnice i pielęgniarka. CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE